To miał być najbardziej wyczerpujący
dzień w czasie całej naszej wyprawy, ale szczęśliwy bieg wydarzeń
pozwolił to zmienić. No ale po kolei.
Wstaliśmy dość wcześnie, by pierwszym
kursem autobusu turystycznego udać się do Tianxiang 天祥, końcowego
przystanku na trasie po wąwozie Taroko 太魯閣, a jednocześnie miejscowości,
w której nocowałam, gdy byłam tu ostatnim razem (dla przypomnienia: Taroko w listopadzie).
Razem z nami na przystanku czekały jeszcze 3 osoby. Raz po raz w
kierunku wąwozu sunął autobus wycieczkowy, ale mimo wszystko mieliśmy
nadzieję, że nie będzie zbyt wielu chętnych na zwiedzanie Taroko.
Nadzieja matką głupich i jak przyjechał niewielki busik wypełniony po
brzegi ludźmi, zwątpiliśmy, czy damy radę do niego wsiąść.
|
Widok z przystanku |
Jednak dobra
wola wszystkich wewnątrz i wymuszona potrzeba bliskości sprawiły, że
siedem osób (czyli my i pozostali czekający) dało radę się jeszcze
wcisnąć do pojazdu. Okazało się, że większość pasażerów nie jedzie do
samego końca, tak jak my i właściwie po dwóch przystankach już mogliśmy
nawet usiąść. Gdy już dotarliśmy do końcowego przystanku, zdecydowałam,
że przejdziemy kilkoma krótkimi szlakami, a nie będziemy się porywać na
niektóre ze zwiedzonych przeze mnie poprzednio, a to dlatego, że będąc
zależnym od rozkładu jazdy autobusu, lepiej jest za bardzo nie
kombinować z trasami.
|
W okolicach Tianxiang |
Zaczęliśmy od krótkiej wspinaczki po
schodach do pagody Tianfeng 天峰塔, posągu bogini Guanyin oraz świątyni
buddyjskiej Xiangde 祥德寺. Nie mieliśmy szansy zobaczyć największego na
świecie posągu boddhisatwy Ksitigarbhy (po chińsku jego imię brzmi 地藏菩薩
“Skarb ziemi”, a w Japonii jest znany jako Jizo), gdyż był akurat w
renowacji i w całości zasłonięto go rusztowaniem. Trudno uznać ten
pierwszy spacer za wielką wyprawę, gdyż całość zajęła nam tam i z
powrotem około 40 minut.
|
Kamyczkowy Koj |
|
U stóp świątyni Xiangde |
|
Świątynia Xiangde |
|
Świątynia Xiangde i zakryty bodhisatwa Ksitigarbha (po lewej) |
|
Posąg bogini Guanyin w okolicach świątyni Xiangde |
|
Most Pudu 普渡 |
Ponieważ rozminęliśmy się z autobusem, a
poza tym odległość do kolejnego przystanku nie była wielka, dlatego też
przeszliśmy pieszo wzdłuż głównej drogi do Lüshui 綠水, gdzie znajdowało
się małe centrum wypoczynkowe, restauracja i wystawa poświęcona budowie
centralnej drogi. Po krótkiej przerwie na owocową konsumpcję, ruszyliśmy
na znany mi już szlak Lüshui 綠水步道 prowadzący do pola kempingowego Heliu
合流. Jak już pisałam ostatnim razem, to krótki i przyjemny szlak wśród
drzew. Na trasie nie spotkaliśmy żadnych grup wycieczkowych, właściwie
poza nami była tam tylko jedna para turystów. Spotkaliśmy za to deszcz,
niewielki, bo niewielki, a do tego mieliśmy osłonę w postaci drzew, a
jednak zdołał trochę napsocić. W jaki sposób? Otóż w pewnym momencie
uświadomiłam sobie, że prosto opadające i luźne nogawki moich nowych
spodni trochę mnie uciskają… spoglądam na spodnie, a tu się okazuje, że
się całe pomarszczyły i skurczyły w łydce! Myślę: “ok, ciekawa sprawa…
wyschną, to się rozprostują”. Jednakże wcale tak się nie stało i moje
spodnie na zawsze zmieniły swój wygląd! (więcej na ten temat w napisanej
już przyszłości).
|
Tarocka (taroczana? tarokowa?) koza |
|
Rzeka Liwu a w tle Tianxiang |
|
Na szlaku Lüshui |
|
Gdzieś w drodze po Taroko |
Do następnego szlaku przedostaliśmy się
już autobusem, po drodze przespacerowawszy się po wiszącym moście przy
pawilonie Yuefei 岳王亭. Zgodnie z tym, co mi przekazano, autobus
zatrzymywał się także poza przystankami jeżeli się ładnie pomachało,
dlatego też nie szukaliśmy specjalnie przystanku, tylko szliśmy przed
siebie, raz po raz sprawdzając, czy nie najeżdża bus.
Tak jak w listopadzie, tak i teraz tunel
Dziewięciu Zakrętów 九曲洞步道 był zamknięty, więc nawet przy nim nie
wysiadaliśmy, tylko pojechaliśmy prosto do Groty Jaskółki 燕子口步道. Tu
znowu złapał nas niewielki deszcz, ale tym razem mieliśmy skalne osłony.
Nie spieszyliśmy się przemierzając ten szlak, toteż gdy przyszło
zawracać pogoniłam rodzinę sugerując, że możemy nie zdążyć na autobus.
Zdążyliśmy i pojechaliśmy do ostatniego punktu wizyty, czyli Świątyni
Changchun 長春祠 (Świątyni Wiecznego Źródła), poświęconej wszystkim
robotnikom, którzy zginęli w trakcie budowy centralnej drogi. Zamiast
podejść pod samą świątynię, zdecydowaliśmy, że robimy przerwę na
jedzenie i zadowolimy się podziwianiem świątyni z tarasu po drugiej
stronie rzeki (szczerze mówiąc, z tego miejsca prezentuje się
najładniej).
|
Wiszący most przy pawilonie Yuefeia |
|
Grota Jaskółki |
|
Fragment dawnej drogi |
|
Droga centralna wiodąca przez Taroko (wszystkim budującym tę drogę należy się szacunek) |
|
Tunele w Taroko |
|
Świątynia Changchun |
|
Świątynia Changuang 禪光寺 |
|
Tunel prowadzący do świątyni Changchun |
|
Most, prawdopodobnie na szlaku Shakadang 砂卡礑步道 |
Dość szybko zwiedziliśmy Taroko, a to
dlatego, że mieliśmy w planach próbę dotarcia do Hualian 花蓮 wcześniej
niż początkowo zakładaliśmy, a to po to, by odmienić nasze pociągowe
przeznaczenie. A o tym przeznaczeniu za moment…
W każdym razie spod okolic Świątyni
Changchun przeszliśmy już pieszo do naszego hostelu – okazało się to być
dość blisko, a tak to musielibyśmy czekać na autobus, a później prosić
kierowcę, by na nas poczekał, gdy my podskoczymy do hostelu po bagaże.
Nasze poranne doświadczenie sprawiło, że właściwie zwątpiliśmy w
wykonalność tego pomysłu. Jeśli będzie w autobusie podobna ilość osób
jak o poranku, to wejście tam z naszymi bagażami będzie graniczyć z
cudem. A jak nie autobusem, to jak? No oczywiście taksówką. Mieliśmy
szczęście, że gdy przyszliśmy do hostelu i poprosiliśmy pracującą tam
panią o pomoc w zamówieniu taksówki, to okazało się, że pani obok niej, z
którą właśnie sobie rozmawiała, zajmuje się prywatnym przewozem osób i
chętnie nas zawiezie. Także w komfortowych warunkach około godziny 15:40
dotarliśmy pod dworzec kolejowy w Hualian.
|
Rzeka Liwu |
|
Brama Taroko |
|
Przydrożny motor |
A tam bieg do informacji, by wskórać coś
w sprawie naszych biletów do Kaohsiungu 高雄. Pamiętacie może, jak z
trudem nabyłam bilety bez miejscówki na zajmującą ponad 5 godzin trasę z
Hualian do Kaohsiungu? Pociąg odjeżdżał o 17:55, także na miejscu
będziemy o po 23. Otóż stwierdziliśmy, że stanie w pociągu przez tak
długi czas do tak późnej godziny po tym maratonie po Taroko nie bardzo
nam się uśmiecha i jeśli już mamy stać, to może spróbujemy zamienić
bilety na pociąg jadący wcześniej (na który też nie było miejsc
siedzących, gdy kupowałam bilety), żeby przynajmniej szybciej dotrzeć do
hostelu w Kaohsiungu. Stąd właśnie był ten nasz pośpiech przez Taroko.
Na dworcu ujrzeliśmy ogromną kolejkę do
kas, ale jako obcokrajowcy zaczęliśmy swoją misję od informacji
turystycznej. Tam pani mnie poinformowała, że mogę zamienić bilety i
wskazała okienko, do którego mam się udać i przy którym nie stało wiele
osób. Gdy przyszła kolej na mnie, przedstawiłam panu z kasy biletowej
sytuację. Pan sprawdził, co trzeba i powiedział, że nie ma miejsc
siedzących na ten wcześniejszy pociąg, na co ja, że na późniejszy też
nie mamy miejsc, więc nam to obojętne, coś tam jeszcze posprawdzał,
powiedział coś, co nie do końca zrozumiałam i zapytał, czy zamienić? Ja
jak to ja, nie wiem co, ale mówię: “tak, zamienić”. Pan zabrał moje
bilety, podał mi 4 nowe, a do tego nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy
(a jest opłata za zwrot biletów). Dopiero jak odeszłam od okienka to
spojrzałam na bilety (klasyczny błąd konsumenta ;P) i patrzę, że to są
bilety na 17:55, ale zaraz, zaraz… to są bilety z miejscami siedzącymi! A
więc zwycięstwo!
Skoro więc czekała nas podróż w pozycji
siedzącej, to mogliśmy jeszcze trochę się pokręcić po Hualian. Podobnie
jak poprzednim razem, tak i tym razem miasto nie zrobiło na mnie
powalającego wrażenia, ale przynajmniej miałam szansę zobaczyć inną jego
część niż w listopadzie.
|
A ku ku! |
|
Park nad rzeką w Hualian |
W pociągu okazało się, że mieliśmy
ogromne szczęście z tymi biletami, ponieważ wiele osób musiało stać
przez większą część trasy. W czasie tej pięciogodzinnej podróży
przekroczyliśmy Zwrotnik Raka i pożegnaliśmy wschodnie wybrzeże
Tajwanu.A jeszcze przed północą rozkładaliśmy manatki w bardzo
przyjemnym hostelu niedaleko dworca w Kaohsiung, Old Taiwan Liuhe Hostel
(polecamy!).
|
Przydrożna maszyna z wodą |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz