Dzień uwzględniał zajęcia w podgrupach.
Najpierw jednak rodzina zrobiła najazd na moje mieszkanie, żeby
przepakować jakoś bagaże i mieć elegancki pakunek do zabrania na wielką
wyprawę wokół Tajwanu, którą rozpoczynaliśmy popołudniu. I gdy oni się
tak przepakowywali, to ja się wymknęłam na zajęcia (no dobrze,
wiedzieli, że idę). Dostali klucze do mojego lokalu, by, gdy już
zakończą sprawy z bagażami, pójść do Hali Pamięci Czang Kaj-szeka, co i
owszem uczynili.
Po moich lekcjach zakończyły się zajęcia w podgrupach, każdy wziął
swój tobołek na plecy i ruszyliśmy na dworzec, by po posiłku na ogromnym
drugim piętrze dworca, niemal w całości zajętego przez restauracje,
wsiąść do nie byle jakiego pociągu i dać się powieźć do miasteczka
Xincheng 新城 (lub też Hsincheng)
w prowincji
Hualian 花蓮. Xincheng to najbliższa baza wypadowa do wąwozu Taroko,
jednocześnie miejsce dogodne do dotarcia pociągiem z Tajpej. To też
sprawiło, że zdecydowałam się na nocleg w tym miejscu. I rzeczywiście,
zaraz przed Liwu hostelem, w którym nocowaliśmy, znajdował się
przystanek “Brama Taroko” (太魯閣牌樓). Poza tym przystankiem wiele więcej w
naszej okolicy nie było. Dwupasmowa droga prowadząca do wąwozu, kościół,
Family Mart, mrugające światełka sklepów z betelem… Tu wystarczy, że
zapadnie zmrok, a już ma się wrażenie, że jest środek nocy – zwłaszcza,
gdy się przyjedzie z nigdy nie zasypiającego Tajpej. Ale to dobrze, bo w
końcu zwiedzanie Taroko zakłada bladoświtny zryw.
|
Widoki na Ocean Spokojny z pociągu |
|
i jeszcze więcej Oceanu Spokojnego |
|
Stacja Xincheng, która dla ułatwienia jest też zwana Taroko |
|
Kościół w Xincheng |
(Wiecie, że chociaż wpisy pojawiają się pod datami adekwatnymi do czasu
zdarzenia, ale piszę je czasem dużo później, dlatego dodam refleksję już
powycieczkową: Teraz myślę, że był to nasz najspokojniejszy dzień z
całej wycieczki . Wczesnym popołudniem opuściliśmy kolorowe Tajpej, by wieczorem znaleźć się w cichym miasteczku u wrót wąwozu Taroko.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz