środa, 16 września 2009

Pobyt, stypendium i baranina






Od dnia dzisiejszego mogę przebywać w Chinach legalnie do 15 lipca! Wszystko ładnie pięknie, ale nagle się okazało, że stypendium nie zostanie mi jednak wręczone na uczelni. Było to dla mnie o tyle zaskoczeniem, że wcześniej pytałam o tą sprawę, i pani mnie przekonywała, że nie muszę zakładać żadnego konta w banku, tylko dostanę pieniądze na rękę. Tłumaczyłam jej, że mam stypendium w euro i czy to na pewno w porządku. Tak, w porządku. No to fajnie, konto na rok to chyba średnio opłacalny interes. Tymczasem przychodzę po pieniądze i się dowiaduję, że mnie nie ma na liście tych, którzy mają dostać pieniądze. Świetnie! Pytam co robić. "Idź do jakiegoś pana". Byłam u niego już wczoraj, to co mam robić. "Nie wiem". Całą sprawę udało mi się w końcu wyjaśnić, ale już nie z Chińczykami, a z Polakami (trzeba było tak od razu i bez pytania zakładać konto, ech, chciałam sobie oszczędzić kłopotu). Zachwycające jest to, jak niewiele można się dowiedzieć od jednej osoby. Cała zabawa polega na tym, by chodzić od okienka do okienka, od pokoju do pokoju, od budynku do budynku. Prawie jak jakaś gra RPG. Zbierają wszystkie dane o Tobie, ale jak co do czego, to nie potrafią ich wykorzystać, np. koleżanka miała jakiś błąd w papierach i nie dali jej pozwolenia na pobyt, ale czekali tydzień, aż przyjedzie odebrać paszport, przekonana, że będzie w nim owo pozwolenie, zamiast ją poinformować wykorzystując podany im numer telefonu). No nic, nie powiem, żeby mnie to jakoś bardzo dziwiło, bo trochę już słyszałam o chińskiej biurokracji.
Jeśli chodzi o bardziej przyjemne rzeczy, to dzisiaj po raz trzeci byłyśmy na kolacji ulicznej. Mamy już swoje stałe miejsce i pani ze stoiska dokładnie wie, co zamówimy: 21 szaszłyków z baraniny, a do tego bakłażan i bułeczka na spróbowanie. Wszystko z grilla. Panowie przygotowujący jedzenie pytają dla pewności, czy zrobić na ostro, ale dobrze wiedzą, że pokręcimy głowami. Przy malutkich stoliczkach jest mnóstwo ludzi, zamawiają różne przekąski i piwo. Niektóre stoły są specjalnie zaprojektowane, tak, że mają wbudowany swego rodzaju kocioł z sosami, w którym można gotować potrawy, jeszcze nie próbowałyśmy. Trochę razi nas to, że Chińczycy rzucają wszystkie odpadki na ziemię, wokół nie jest zbyt czysto, ale rankiem następnego dnia nie będzie ani śladu po ulicznych "restauracjach" i tak aż do zmierzchu, wtedy wszystko zacznie się od nowa...

2 komentarze:

  1. A wydawałoby się, że tylko naszą domeną jest dezinformowanie studenta; 21 szaszłyków z baraniny na małą grupę studentek ho ho go - to miałyście spust

    OdpowiedzUsuń
  2. 21 szaszłyków to te na załączonym obrazku. Jak widać, zmieszczą się na jednym talerzu, także to wcale nie tak dużo :P. Upustu jeszcze nie dostajemy, póki co, wszystko nas kosztuje 1 yuana od sztuki, niezależnie, czy to bułeczka, czy mięso, ale może jak będziemy dalej przychodzić, to dostaniemy jakiś gratis :)

    OdpowiedzUsuń