sobota, 12 września 2009
Zwiedzanie Qingdao, pierwsze podejście, eee
Tym razem mała przerwa od Pekinu. Wrócę do tej czterodniowej wyprawy, gdy nie będzie ciekawych spraw bieżących. Dziś jednak postanowiłyśmy (Bogusia, Ania i ja), że warto by poznać w Qingdao coś więcej niż sklepy (w tym Wall Mart i nasz ulubiony Carrefour). Spojrzałyśmy na mapę i przez okno, po czym wybrałyśmy pawilon Huilan 回澜阁, mieszczący się na morzu, a do którego prowadzi most Zhanqiao 栈桥 .
Pawilon Huilan jest uznawany za jedną z wizytówek Qingdao. Prezentuje się niczego sobie, ale gdy spojrzeć z daleka, wydaje się że w jego kierunku mostem Zhanqiao zmierza morze ludzi. Jednak im bliżej, tym widok jest mniej przerażający. Okazuje się, że na moście znajdują się liczne stoiska z pamiątkami (w tym podręczna maszyna do szycia), a większość ludzi po prostu sobie spaceruje nie zamierzając wchodzić do pawilonu Huilan. Podchodzimy, cena 4 yuany, bez zastanowienia płacimy (każda dała 100 yuanów, bo nie miałyśmy drobnych...przyszły dziane Europejki na zwiedzanie :P) i wchodzimy...
W środku nic, tylko kolejne stoiska z pamiątkami/ duperelami, a na dokładkę rybki, żółwie i krokodyle w akwarium. Lepiej było zostać przy podziwianiu miejsca od zewnątrz.
Z tablicy informacyjnej dowiedziałam się, że molo Qingdao zostało zbudowane w 1892 roku specjalnie dla armii dynastii Qing. Pierwotnie miało 200 metrów, później w różnych okresach czasu je wydłużano. W czasie inwazji niemieckiej było używane jako droga transportowa, jeździła tędy nawet lekka kolej. Ośmioboczny tradycyjny pawilon wzniesiono w 1931 roku. Od tego momentu molo stało się znanym punktem widokowym. W 1998 roku zostało zrekonstruowane (gdyż po drodze uległo zniszczeniu) tak, by wytrzymało silne sztormy pojawiające się co 50 i 100 lat.
Z końca mola widać Muzeum Marynarki Wojennej, a gdy spojrzeć za siebie, spośród nowoczesnych drapaczy chmur wyłania się zbudowany przez Niemców kościół katolicki z bliźniaczymi wieżami.
Chińczycy sprzedający różne drobiazgi lubią zaczepiać cudzoziemców wołając do nich "Hello!". Zwykle odpowiadam im po chińsku "Ni hao" i wtedy dalsza konwersacja toczy się w ich języku ojczystym. Ale dziś zastanowiłam się, jak by się potoczyła, gdybym odpowiedziała "Hello". Czy ów Chińczyk zna jeszcze jakieś słowa, czy może wyglądałoby to tak jak dziś: "Hello!", a potem "E E ee E E!". Co zinterpretować należy zależnie od rekwizytu trzymanego przez rozmówcę, ale np. Kup Pani koraliki, prawdziwy nefryt, nic się nie zarysuje, bardzo tanio sprzedam, w sklepie jest za 100 yuanów ja dam za 50".
Mam Wam tyle do powiedzenia, dlatego dziś kończę "E e eee ee"!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ni hao - chyba dalej mowie E eeee - fajnie patrzac od strony plazy wydaje sie jakby to jakies europejskie miasto
OdpowiedzUsuń