wtorek, 22 września 2009

Wszystkomające kółko zainteresowań





Pisałam poprzednio o tym, że dorwali nas członkowie dziwnego chińskiego kółka zainteresowań. Jeszcze wczoraj wieczorem dostałam informację SMSem, że spotkanie grupy odbędzie się dzisiaj o 18.30.
Cały dzień jakoś zleciał, aż nadeszła pora spotkania. Nie miałyśmy pojęcia, czego możemy się spodziewać, ale przede wszystkim najpierw należało znaleźć odpowiedni budynek. Rozglądałyśmy się przez chwilę, po czym podszedł do nas sympatyczny pan z zapytaniem, która z nas to Ruolin xiaojie 若琳小姐 (panienka Ruolin). A to ja jestem! Ruolin to moje chińskie imię. Bardzo mnie urzekło to określenie. Powiedział nam, że mamy się wspiąć na ostatnie piętro (po drodze minęłyśmy wejście na dach budynku :P). Na miejscu wzbudzałyśmy spore zainteresowanie Chińczyków, no bo co jakieś obcokrajanki (bądź też waiguorenki) chcą od ich kółka. Jeden z nauczycieli (którym był sympatyczny pan udzielający wskazówek) zapytał, co byśmy chciały tu robić. Odparłyśmy, że rysować. Okazało się, że u nich nie nauczymy się rysować, ale znajdą nam nauczyciela i nas z nim skontaktują, pytali nas, ile chcemy przeznaczyć na to pieniędzy. Zrozumieli, że my za wszelką cenę chcemy rysować, a my po prostu chciałyśmy wiedzieć, czy jest takie kółko zajmujące się rysunkiem. Jeśli nie ma, to można poszukać innych zajęć. Chodziło raczej o skorzystanie z oferty uniwersyteckiej (bezpłatnej). W każdym razie kółko zajmuje się przede wszystkim sztukami teatralnymi, przedstawieniami w stylu telenowel (nie wiem, jak to przetłumaczyć), pisaniem scenariuszy, tańcem i inną działalnością artystyczną. Zainteresowało mnie granie, może nawet rozpocznę chińską karierę aktorską. Dlatego, gdy przybyli studenci zaczęli dzielić się na grupy poszłam do tej teatralnej (były dwie, jedna na niby gra na scenie, a druga inaczej :P). Nauczyciel prowadzący (który mówił dosyć szybko i niewyraźnie) chyba ucieszył się z tego, że chciałabym zobaczyć grupę teatralną. Poszłyśmy na próbę, okazało się, że musiałyśmy trochę na nią poczekać, ale w tym czasie zawiązałyśmy wiele przydatnych znajomości (już mam zaproszenie na chińską wieś i jako prawdziwy Król Wsi planuję je wykorzystać w czasie październikowego wolnego). Sztuka zaprezentowana przez grupę była oparta na legendzie chińskiej znanej m.in. z filmu Hero, o planowanym zamachu na pierwszego cesarza Qin Shihuanga 秦始皇帝. Jednak miała formę komediową. Parę żartów zrozumiałam. Ludzie umieli już tekst na pamięć i bardzo fajnie grali. Nauczyciel dawał im rady dotyczące ustawienia na scenie i mówienia (chyba). Ogólnie, sprawiało to zgoła inne wrażenie niż znane mi próby kółka teatralnego (ojoj, trzymam kciuki!). Jednak wydawało mi się niemożliwe, by obcokrajowiec mógł z taką swobodą mówić po chińsku, a poza tym było tam trochę archaizmów. Ale nauczyciel zapewnił mnie, że później będą współczesne sztuki, także jesteśmy w kontakcie. No zobaczę, co z tego będzie!
Dziś nie mam zdjęć do tematu, dlatego przypomnę, jak wyglądam :P, no i jeszcze nowoczesny landszafcik.

3 komentarze:

  1. a czymże to Krol Wsi Ruolin sie zajada - wyglada to bardzo apetycznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Król się zajada jiaozi 饺子, czyli pierożkami chińskimi. Dobre były! To nasze śniadanie przed wyprawą na mur chiński!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba mamy rozne wyobrazenia na temat wygladania apetycznie...

    OdpowiedzUsuń