piątek, 17 maja 2013

Koncert i impreza pożegnalna

No i już po koncercie.
Jak było? Ręce mi się trzęsły i nie wyrabiałam z wszystkimi dźwiękami, ale ogólnie to obciachu nie było. Zagrałam w sumie trzy utwory (oczywiście nie solo :D): wielce przeze mnie lubiany hit Zhou Jieluna (znanego na światowej scenie jako Jay Chou) "Qianli zhi wai" 千里之外, utwór z klasyka filmów kungfu "Dawno temu w Chinach 2" 黃飛鴻之二 (którego nie widziałam) 男兒當自強 oraz motyw przewodni z anime "Księżniczka Mononoke". Drugi utwór to ten sam, który szanowna rodzina miała okazję wysłuchać wizytując mnie na obczyźnie i który wówczas brzmiał w moim wykonaniu, delikatnie mówiąc, kiepsko. Teraz było dużo lepiej (acz niestety trema sprawiła, że nie idealnie).
Wykonanie "Qian li zhi wai"

Plum, plum, plum

Dalej plumkamy Zhou Jieluna (Jay Chou)

Konferansjerka Nicky (koleżanka z mojej grupy)

Do utworu numer dwa czas zasiąść

No i zagraliśmy utwór numer dwa

Żeby nie było, że tylko na guzhengu tam grali

Uśmiech numer tysiąc pięćset sto

Eeee...

Ostatni utwór

Ziuu po strunach, czyli "spływająca woda" (cieknący kran ;D)

Takie pacnięcie może w moim przypadku oznaczać tylko jedno - koniec!

Jeszcze zanim się skończył koncert, musiałam się zbierać na spotkanie pożegnalne dla stypendystów, tym samym nie załapałam się na wspólne zdjęcie. Razem ze mną wcześniej wyszedł też kolega z grupy erhu, który okazał się być z Belgii. Sądziliśmy, że wszyscy w autokarze (bo na to spotkanie jechaliśmy wynajętym środkiem transportu spod szkoły) będą już czekać tylko na nas, jednak okazało się, że brakowało sporo osób, i dopiero po 15 minutach wyjechaliśmy. Ech, w tym czasie zdążylibyśmy doczekać do końca koncertu....

Spotkanie odbywało się na tym samym uniwersytecie co powitanie studentów w październiku, czyli na Uniwersytecie Shih Hsin 世新大學. Tylko budynek był inny - bardziej nowoczesny (o czym mogą świadczyć monitory na każdym filarze w głównej sali). Przyjechało dużo mniej osób niż poprzednim razem. Być może nie na uczestnictwo zdecydowali się głównie Ci studenci, którzy rzeczywiście zaraz opuszczają Tajwan, a nie tak jak ja, mają jeszcze jeden semestr (ale żeby nie było, nie wpraszałam się na tą imprezę, jest po prostu jedna dla wszystkich). W programie były przemówienia  (jakżeby inaczej), występy, wręczenie nagród dla wybitnych studentów (nowo poznany kolega z Belgii takową otrzymał) oraz rozstrzygnięcie konkursu fotograficznego. Nie udało mi się niestety nic zwojować moimi zdjęciami, ale jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za pomoc w wyborze zdjęć.
Nie spodziewałam się, że na tym spotkaniu będę mogła też wrócić myślami do koncertu, i obejrzeć wstęp w zupełnie innym stylu: urocze dziewczątka w króciutkich sukienkach i (w jednym przypadku) z doczepianymi uszami kota, grały na klasycznych instrumentach chińskich i tańcowały po scenie. Później dołączył do nich wokalista - uczestnik tajwańskiego idola. Myślę, że powinnam zasugerować krok w tym kierunku mojej nauczycielce z guzhengu na następny koncert.
Na uniwersytecie Shih Hsin

Aborygeni tajwańscy zza granicy (czyli studenci zagraniczni wykonujący taniec ludności Amei)

Taniec plemienia Amei (najliczniejsza grupa aborygenów na Tajwanie)

Ręce do góry

A to już chyba taniec spoza Tajwanu (ale z tajwańskim akcentem na twarzy)

Najlepsi stypendyści

Tradycja w odświeżonej formie

Takiego instrumentu nie ma u nas w szkole

Do gry na guzhengu wcale nie trzeba siedzieć, można stać i nawet przebierać nogami

Tu się odbywa choreografia

I efektowne zakończenie występu (wybaczcie te sylwetki na pierwszym planie, za daleko siedziałam)

Kto znajdzie moje zdjęcie ten dostanie plusika

Bardzo mi się podoba to zdjęcie z Taipei 101

Wystawa zdjęć

Zwycięska fotografia

Drugie miejsce

Część bankietowa

Jedzenie

Upominek dla stypendystów w postaci pieczęci ze dobrowróżbnym hasłem


Impreza zwieńczona była jedzeniem. Jako że z Polski były tylko dwie osoby (ja i przedstawiciel Warszawskiego Biura Gospodarczego), to połączono polski stolik z francuskim. Ogólnie to chyba więcej było osób zaangażowanych w organizację tej imprezy (każdy oficjel miał przypisaną osobę do obsługi/ pomocy) niż samych studentów. Oprócz przebierania w jedzeniu (w czym nie jestem zbyt dobra, gdy nie mam towarzystwa do polowania na jadło) można też było obejrzeć wystawę wszystkich nagrodzonych zdjęć (miniatury zdjęć można zobaczyć tutaj) . Około godziny 16:30, czyli zgodnie planem, spotkanie dobiegło końca. Wraz z innymi studentami wróciłam pod szkołę i można się było rozejść. I tyle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz