No i już po koncercie.
Jak było? Ręce mi się trzęsły i nie wyrabiałam z wszystkimi dźwiękami, ale ogólnie to obciachu nie było. Zagrałam w sumie trzy utwory (oczywiście nie solo :D): wielce przeze mnie lubiany hit Zhou Jieluna (znanego na światowej scenie jako Jay Chou) "Qianli zhi wai" 千里之外, utwór z klasyka filmów kungfu "Dawno temu w Chinach 2"
黃飛鴻之二 (którego nie widziałam) 男兒當自強 oraz motyw przewodni z anime "Księżniczka Mononoke". Drugi utwór to ten sam, który szanowna rodzina miała okazję wysłuchać wizytując mnie na obczyźnie i który wówczas brzmiał w moim wykonaniu, delikatnie mówiąc, kiepsko. Teraz było dużo lepiej (acz niestety trema sprawiła, że nie idealnie).
|
Wykonanie "Qian li zhi wai" |
|
Plum, plum, plum |
|
Dalej plumkamy Zhou Jieluna (Jay Chou) |
|
Konferansjerka Nicky (koleżanka z mojej grupy) |
|
Do utworu numer dwa czas zasiąść |
|
No i zagraliśmy utwór numer dwa |
|
Żeby nie było, że tylko na guzhengu tam grali |
|
Uśmiech numer tysiąc pięćset sto |
|
Eeee... |
|
Ostatni utwór |
|
Ziuu po strunach, czyli "spływająca woda" (cieknący kran ;D) |
|
Takie pacnięcie może w moim przypadku oznaczać tylko jedno - koniec! |
Jeszcze zanim się skończył koncert, musiałam się zbierać na spotkanie pożegnalne dla stypendystów, tym samym nie załapałam się na wspólne zdjęcie. Razem ze mną wcześniej wyszedł też kolega z grupy erhu, który okazał się być z Belgii. Sądziliśmy, że wszyscy w autokarze (bo na to spotkanie jechaliśmy wynajętym środkiem transportu spod szkoły) będą już czekać tylko na nas, jednak okazało się, że brakowało sporo osób, i dopiero po 15 minutach wyjechaliśmy. Ech, w tym czasie zdążylibyśmy doczekać do końca koncertu....
Spotkanie odbywało się na tym samym uniwersytecie co powitanie studentów w październiku, czyli na Uniwersytecie Shih Hsin 世新大學. Tylko budynek był inny - bardziej nowoczesny (o czym mogą świadczyć monitory na każdym filarze w głównej sali). Przyjechało dużo mniej osób niż poprzednim razem. Być może nie na uczestnictwo zdecydowali się głównie Ci studenci, którzy rzeczywiście zaraz opuszczają Tajwan, a nie tak jak ja, mają jeszcze jeden semestr (ale żeby nie było, nie wpraszałam się na tą imprezę, jest po prostu jedna dla wszystkich). W programie były przemówienia (jakżeby inaczej), występy, wręczenie nagród dla wybitnych studentów (nowo poznany kolega z Belgii takową otrzymał) oraz rozstrzygnięcie konkursu fotograficznego. Nie udało mi się niestety nic zwojować moimi zdjęciami, ale jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za pomoc w wyborze zdjęć.
Nie spodziewałam się, że na tym spotkaniu będę mogła też wrócić myślami do koncertu, i obejrzeć wstęp w zupełnie innym stylu: urocze dziewczątka w króciutkich sukienkach i (w jednym przypadku) z doczepianymi uszami kota, grały na klasycznych instrumentach chińskich i tańcowały po scenie. Później dołączył do nich wokalista - uczestnik tajwańskiego idola. Myślę, że powinnam zasugerować krok w tym kierunku mojej nauczycielce z guzhengu na następny koncert.
|
Na uniwersytecie Shih Hsin |
|
Aborygeni tajwańscy zza granicy (czyli studenci zagraniczni wykonujący taniec ludności Amei) |
|
Taniec plemienia Amei (najliczniejsza grupa aborygenów na Tajwanie) |
|
Ręce do góry |
|
A to już chyba taniec spoza Tajwanu (ale z tajwańskim akcentem na twarzy) |
|
Najlepsi stypendyści |
|
Tradycja w odświeżonej formie |
|
Takiego instrumentu nie ma u nas w szkole |
|
Do gry na guzhengu wcale nie trzeba siedzieć, można stać i nawet przebierać nogami |
|
Tu się odbywa choreografia |
|
I efektowne zakończenie występu (wybaczcie te sylwetki na pierwszym planie, za daleko siedziałam) |
|
Kto znajdzie moje zdjęcie ten dostanie plusika |
|
Bardzo mi się podoba to zdjęcie z Taipei 101 |
|
Wystawa zdjęć |
|
Zwycięska fotografia |
|
Drugie miejsce |
|
Część bankietowa |
|
Jedzenie |
|
Upominek dla stypendystów w postaci pieczęci ze dobrowróżbnym hasłem |
Impreza zwieńczona była jedzeniem. Jako że z Polski były tylko dwie osoby (ja i przedstawiciel Warszawskiego Biura Gospodarczego), to połączono polski stolik z francuskim. Ogólnie to chyba więcej było osób zaangażowanych w organizację tej imprezy (każdy oficjel miał przypisaną osobę do obsługi/ pomocy) niż samych studentów. Oprócz przebierania w jedzeniu (w czym nie jestem zbyt dobra, gdy nie mam towarzystwa do polowania na jadło) można też było obejrzeć wystawę wszystkich nagrodzonych zdjęć (
miniatury zdjęć można zobaczyć tutaj) . Około godziny 16:30, czyli zgodnie planem, spotkanie dobiegło końca. Wraz z innymi studentami wróciłam pod szkołę i można się było rozejść. I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz