Dokonałam dziś kolejnego obchodu targu nocnego Shida 師大夜市. I doszłam do wniosku, że tam jest naprawdę sporo sklepów i interesujących rzeczy, które działają na zasadzie: mogłabym 3/4 z tego kupić i poeksperymentować, ale mogłabym też obok wszystkiego przejść obojętnie, bo właściwie nie jest mi potrzebne. Jednak, tak jak poprzednim razem, tak i teraz nie wyszłam z pustymi rękami. Upolowałam sandały! Chociaż może upolowanie to niezbyt dobre słowo, gdyż implikuje, że trafiła mi się jakaś niezła okazja lub znalazłam jedyną taką parę na całe Tajpej. Tymczasem widziałam te sandały już w kilkunastu sklepach, a do tego wszędzie w tej samej cenie. Jedynym powodem, dla którego wcześniej ich nie nabyłam, było to, że chciałam pozostać lojalna wobec sklepu pod domem, gdzie do tej pory kupiłam wszystkie moje nowe pary butów, i po zorientowaniu się w sytuacji na targach nocnych, poszłam zobaczyć, co mają u mnie. Nie mieli nic ciekawego, toteż wróciłam po te upatrzone.
Poza tym, stałam się częścią jakiś zawodów facebookowych czy innych, i to aż dwukrotnie. Oba zdarzenia miały miejsce na targu nocnym. Najpierw podeszła do mnie grupka prawdopodobnie licealistów i jeden przez drugiego tłumaczyli mi po angielsku, że potrzebują mnie, bym im pomogła w wypełnieniu zadania (bądź "questa"). Pomoc ta miałaby się przejawiać w zjedzeniu czegoś, co trzymali w pudełku. Zgodziłam się (po chińsku, co wywołało piski i ogólną ekscytację). Jedzeniem okazało się śmierdzące toufu 臭豆腐, które, jak nazwa wskazuje - śmierdzi. Jadłam już ten przysmak w Qingdao i wiem, że więcej z tym smrodu niż to warte (w sensie nie smakuje tak źle jak pachnie). Grupka pozwoliła mi zakończyć konsumpcję na jednym gryzie, całość sfotografowała i poszła.
Jakiś czas później podbiegła do mnie kolejna grupka i mimo mojej prośby, by mi wytłumaczyły (akurat to były same dziewczyny), to i tak się nie dowiedziałam o co chodzi. Zadanie było inne (ale reakcja na mój chiński odzew taka sama). Tym razem należało zrobić sobie ze mną 4 głupie zdjęcia i wrzucić na facebooka (podejrzewam, że poprzednie zdjęcie też poszło na facebooka). Podołałam i temu zadaniu, po czym zmyłam się z targu nocnego, bo dowiedziałam się, że jest tu 5 takich grupek i w obawie, że zmonopolizuję wszystkie zadania z udziałem obcokrajowców - przypuszczam, że był to jeden z wymogów.
A przez to, że jutro wybieram się na wycieczkę na Maokong z grupą, to jakoś motywacja do robienia zadania domowego spadła do zera. Ech...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz