poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Guzheng ma miejsce i sezonu na kolacje ciąg dalszy

Dzisiaj po raz kolejny przekonałam się, jak bardzo różni się tekst pisany od mówionego i że rozumienie to jedno, a ładne powiedzenie to drugie. No ale człowiek się cały czas uczy.

Po powrocie do domu od razu razem z guzhengiem przeszłam do pokoju obok. Będzie sobie tu leżał rozstawiony, mam nadzieję, że nikt nie będzie miał nic przeciwko. Asystent właściciela mieszkania powiedział mi dziś, że da mi znać, jakby mieli przyjść jacyś chętni na oglądanie mieszkania, żebym miała czas ewakuować rzeczy. Przyniósł mi też klucze do mniejszego pokoju obok mnie, że mogę tam sobie siedzieć, ale stwierdził, że wybór należy do mnie - mogę też być w tym większym pokoju. Rzuciłam, że pewnie lepiej będzie, jak zajmę mniejszy, ale gdy asystent zobaczył guzheng, to powiedział, że nie ma sprawy, mogę siedzieć w dużym, tu guzheng może być ładnie rozłożony (sam też grał kiedyś na guzhengu).
No i teraz Szatan (to jego imię) się zachowuje jak przyzwoity guzheng

A wieczorem po raz kolejny spotkałam się z panią profesor z sinologii, tym razem w towarzystwie rodziny Jyun-Yi, co może oznaczać tylko jedno - kolacja na bogato. Razem z panią profesor usłyszałyśmy chyba z 15 razy, że za mało jemy. A ja już czuję, że powoli przestaję się mieścić w ubrania.

Na dobranoc (moje) jeszcze zdjęcie z półki sklepowej:
Komu piwko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz