Trzeba się wziąć w garść i dynamicznie zacząć ten krótki tydzień.
O 8 rano śniadanie pożegnalne z Hannah na jej terenach, czyli w Dingxi 頂溪. To zaledwie jeden przystanek metra ode mnie, więc nie musiałam się zrywać bardzo wcześnie, ale i tak dużo wcześniej niż do szkoły. To sprawiło, że byłam senna i nie do końca do mnie dotarło, że Hannah pojechała. Myślę, że to nawet lepiej.
|
Oddalająca się Hannah |
Po śniadaniu miałam jeszcze godzinę czasu do zajęć - w sam raz, żeby obrócić tam i z powrotem do Urzędu Dzielnicy wypowiedzieć ubezpieczenie zdrowotne. Poszło mi to bardzo sprawnie i już chciałam się zabrać za kolejną formalność na liście, czyli zamknięcie konta w banku, ale okazało się, że stypendium jeszcze nie wpłynęło, więc zamknięcie byłoby niewskazane. Udałam się zatem na zajęcia.
Po zajęciach przejażdżka rowerem do domu (tych stacji jest chyba ze sto!), a tam pakowanie kolejnej paczki. Spokojnie uzbierało się 10 kg, czyli maksimum na paczkę. Ponieważ miałam już pudełko, bo planowałam wysłać stojaki na guzheng, to nie musiałam rozparcelowywać pakunków po siatkach. A ponieważ pudełko było duże, to zrobiłam szaloną rzecz! Pojechałam na pocztę taksówką!
Tam też wszystko poszło gładko. Pan dał mi formularz na następną paczkę, gdybym planowała wysłać jeszcze jedną, co, nie ukrywam, jest całkiem możliwe.
Szczęśliwa, że pozbyłam się aż 10 kilogramów, po raz kolejny wsiadłam na rower, i pojechałam zlikwidować konto w banku, gdyż w międzyczasie wpłynęło stypendium. Trochę to zajęło, ale bez większych problemów. W każdym razie zdążyłam zgłodnieć, więc poszłam na obiad w okolice targu nocnego Shida, a ponieważ już było około godziny 16, to stacjonarne sklepy powoli zaczynały otwierać swoje podwoje. No i do takiego jednego zaszłam i wyszłam z bardzo ładnym sweterkiem w okazyjnej cenie, czyniąc tym samym prawdopodobieństwo wysłania paczki o jakieś 20% większym. Zdjęcia pokazują refleksje z drogi do domu.
|
Poważny remont na trzecim (lub jak kto woli, drugim) piętrze mojego budynku |
|
Już od jakiegoś czasu coś mi nie pasowało w tym miejscu... |
|
Aha... niecałe pół roku temu zakończono tu budowę tajemniczego obiektu |
Do domu wdepnęłam na chwilę, bo na 18:00 byłam umówiona z Kasią Kat, Jiarong i Marianem na kolejne podbijanie Taipei 101 (oprócz mnie wszyscy byli po raz pierwszy). Plan był, by zobaczyć zachód słońca, ale nie przewidzieliśmy, że trochę nam zajmie dotarcie do kas biletowych i odstanie swojego w kolejce do najszybszej windy świata. Więc gdy już dotarliśmy, nie było ani śladu po słońcu. Jednak widoczność była bardzo dobra.
|
Ulica Xinyi, wzdłuż której już wkrótce pojedzie metro |
Następnie zjedliśmy lody, już bez Jiarong, która na pożegnanie dała nam stemple z naszymi chińskimi imionami, a później sprawnie ruszyliśmy do domów, gdyż niektórych, tzn. mnie, czekała ważna misja pt. "złap śmieciarkę". Jeszcze zanim dotarłam do domu, to w przelocie spotkałam się z mamą Jyun-Yi, która postanowiła mi wręczyć ubrania na wyjazd. Prawdopodobieństw wysłania kolejnej paczki: 85%.
No i już na sam koniec dnia wielkie wyrzucanie śmieci. Było tego duużo! I to nie koniec!
|
Te siaty są spore i pełne |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz