Plakaty informujące o koncercie zawisły dziś na szkolnych korytarzach. Zepsuła się drukarka do wielkoformatowych druków, ale w sumie wyszło nam to na dobre, bo dużych plakatów byłoby niewiele, a wówczas małe byłyby w wersji czarno-białej, a tak to mamy rzucające się w oczy kolorowe plakaty w wielu miejscach.
Tak w ogóle to spędziłam ten dzień niespodziewanie polsko. Półniespodziewanie, gdyż obiad planowo zjadłam z Marianem, Nastką oraz panią profesor z sinologii (moją promotorką), która przyjechała na parę tygodni na Tajwan, a wieczorem - już nieplanowo, spotkałam się z Moną, Tajwanką studiującą w Polsce. Zadzwoniła do mnie, że będzie w okolicy mojej stacji metra i czy może wpaść na chwilę, zobaczyć jak mieszkam.
No i taki to był dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz