wtorek, 20 sierpnia 2013

Tajwan mnie trzyma

Od rana wchodziłam co chwilę na stronę internetową biura meteorologicznego, by sprawdzić, jak się rozwija sytuacja tajfunowa. Okazuje się bowiem, że na Tajwan zmierza tajfun Trami 潭美 i uderzy jutro wieczorem, czyli wtedy, kiedy mam lot do Hong Kongu. Perspektywa wylatywania w tajfunową pogodę nie zachwyca, ale wyszłam założenia, że taka sytuacja zdarza się tu kilka razy w roku, więc oni (linie lotnicze) już tam wiedzą, co robić, więc ja mogę tylko czekać i sprawdzać informacje.
Na wszelki wypadek przygotowałam rzeczy do trzeciej już paczki (ach, ileż to trzeba miejsca dla guzhenga Szatana przygotować) oraz drobny upominek dla mojej nauczycielki, w razie gdyby jutro były odwołane zajęcia w szkole i praca.
Nauczycielka na zajęciach również wyszła z założenia, że nie będzie jutro zajęć i zrobiła z nami dziś materiał zaplanowany na ostatni dzień semestru, czyli jutro.
Po obiedzie sprawdziłam informacje na stronie linii lotniczych i okazało się, że wieczorne loty z Hong Kongu na Tajwan są odwołane. Przeczytałam, że jest odwrotnie, i troszkę się przejęłam, że wśród tych lotów nie ma mojego - nie odwołuje się lotów bez powodu, więc pogoda pewnie nie będzie sprzyjająca, a mój samolot i tak ma lecieć. No cóż... Poszłam jeszcze szybko wysłać paczkę i wróciłam do domu, by zadzwonić do linii lotniczych i zapytać, co i jak. Nie umiałam się dodzwonić, co mnie szczególnie nie zdziwiło. Zabrałam się więc za ostateczne pozbywanie się rzeczy i sprzątanie pokoju.
Rzeczy wciąż sporo, ale to miejsce przestaje być moje
W międzyczasie zadzwonił asystent właściciela mieszkania, z pytaniem, czy może przyjść dzisiaj się rozliczyć, bo nie wie, czy jutro tajfun nam nie pokrzyżuje szyków. Gdy już przyszedł, to zadzwoniła Meiyi z informacją, że mój lot chyba jest odwołany (do tego czasu już sprawdziłam, że poprzednia informacja dotyczyła przeciwnego kierunku i nie było zmian w lotach z Tajwanu do Hong Kongu). Sprawdziłam, okazało się, że nie. Jednak zapytałam, czy mogę mieszkać dzień dłużej, w razie czego. Nie ma problemu (w ogóle policzono mi mniejszy czynsz za sierpień, czego się nie spodziewałam).
Kolejna próba dodzwonienia się do Cathay Pacific również się nie powiodła. Odpuściłam sobie to na dziś i opuściłam mieszkanie, by zjeść kolację wspólnie z Kasią i Johnem. Zabrali mnie do bardzo przyjemnej restauracji, gdzie można było wcinać przysmaki wschodu i zachodu w ilościach nieograniczonych. Wręczyłam im dwie torby rzeczy, a jeszcze mam dwie w zanadrzu.
Około 20 dostałam SMSa z informacją, że mój lot jest odwołany. Czyli jednak. Ale lepiej polecieć później, a spokojnie niż w podskokach i wspominać to jako najgorszy lot w życiu. To dla mnie także sygnał, że się polubiliśmy z Tajwanem :D
Nie mogę na razie ze 100% pewnością powiedzieć, kiedy wylatuję, ale z informacji uzyskanych z polskiego biura podróży wynika, że najprawdopodobniej dzień później.
Tymczasem dostałam w prezencie trochę więcej czasu na pakowanie.
A, szkoła też jest jutro odwołana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz