Czyli codzienne zmagania Króla z życiem w kraju chińskojęzycznym.
czwartek, 1 sierpnia 2013
Ulotki i Wolverine
Wczoraj rozpoczęłam wielkie przedsięwzięcie, które można nazwać wstępem do pakowania się, a mianowicie podjęłam się segregacji moich ulotek i gazetek... Proces nie został jeszcze zakończony, gdyż płaczę nad każdą drobną różnicą między ulotkami dotyczącymi tego samego miejsca, ale już jakiś drobny sukces, wyrażony liczbami, udało mi się osiągnąć (szczegóły na zdjęciu).
Moja sterta (jakby co, to ta sterta tak nie wygląda cały czas, to na pokaz)
3,51 kg (a właściwie 4, bo jeszcze coś dorzuciłam) idzie na śmieci
A wieczorem spontanicznie zaproponowałam paru znajomym wypad do kina na kolejną część filmu "Wolverine" 金鋼狼 武士之戰, reż. James Mangold, tak dla zmyłki bez żadnej dwójki na końcu tytułu, gdyż pierwsza część była zatytułowana "Wolverine: Geneza". Jest to kolejny z filmów o komiksowych superbohaterach z wydawnictwa Marvel, także należy traktować taki seans jak czystą rozrywkę. Akcja filmu toczy się w Japonii - bardzo pięknie się prezentującej jako tło wydarzeń. Nie będę pisać, o co dokładnie chodzi, bo zainteresowani sobie sprawdzą, albo już wiedzą. W każdym razie mam mieszane uczucia po obejrzeniu. Mam wrażenie, że dość faworyzuję filmy, które dotyczą X-menów, bo kreskówka na podstawie tego komiksu to ważna część mojego dzieciństwa (jakby kto nie wiedział :D), ale chyba powinnam się postarać wyzbyć tego subiektywnego spojrzenia, w związku z tym tak zaraz po obejrzeniu daję Wolverinowi ocenę 3,5 na 5. Może właśnie to, że głównie znam kreskówkę zaważyło, że oczekiwałam czegoś innego. Czekam na wrażenia mojej szanownej siostry, która lepiej zna komiksową historię Wolverina ode mnie i mi powie, czy autorzy filmu dużo dodali od siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz