wtorek, 18 czerwca 2013

Jeleń idzie po torebkę

Próbowałam dziś sobie kupić torebkę. Udałam się w tym celu na Ximending 西門町, gdyż spodziewałam się tam tanich torebek. Miałam nawet swój wyznacznik taniości - cena, po której nabyłam poprzednią torebkę - 300 NTD. Ponieważ owa torebka się zepsuła (stąd potrzeba zakupu nowej), to nawet podwyższyłam sobie budżet do 600 NTD. Jednak torebki które mi się nawet podobały (podkreślam: nawet) chodziły po cenach ok. 900 NTD. Sprzedawczynie w dwóch sklepach gdzie zagościłam na dłużej, przekonywały mnie, że to dobra jakość, że tajwańska produkcja, a nie chińska, że wytrzymałe. W sumie wyglądały na wytrzymałe, były ładne, ale ja spanikowałam. Zwykle tak robię, kiedy sprzedawca próbuje mnie do czegoś przekonać, zanim ja sama to wypatrzę. I mnie zarzuca argumentami, a ja tylko szukam karteczki z ceną. Ech... Bo jak już się zapytam o cenę, to wchodzę na kolejny etap kupowania - to już nie jest rozglądanie się, to są poważne interesy... I wiem, że przesadzam, ale wtedy nie wiem, co powiedzieć, żeby wyjść ze sklepu bez kupowania tak by wszyscy się dalej cieszyli (tzn. sprzedawczyni). I używam jakiś głupich wymówek, że nie mam dziś gotówki (to oni, że można płacić kartą), że dziś się tylko chcę wstępnie rozejrzeć (oni: ale jutro może już nie być, dlaczego nie kupisz dziś?) i ostatecznie, że szukam tańszego produktu (bo wtedy dowiaduję się, że na tę torebkę może być rabacik, że ta fajna, że to, tamto, siamto...). I wtedy już nie patrzę na torebki, nie myślę, czy są ładne, wtedy chcę uciekać! Jak spłoszona sarna! Lub jak zakupowy jeleń!

Cóż, przynajmniej nie jestem zakupoholikiem... A z plecakiem mogę jeszcze trochę pochodzić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz