poniedziałek, 3 czerwca 2013

Sinologia o sobie przypomina



Hurra! Szkoła!
No i zaczął się nowy semestr. Moja nowa grupa liczy 7 osób – każda z innego kraju. To zabawne, że chociaż znam się z Hannah od samego początku pobytu na Tajwanie, to dopiero teraz jestem z nią w jednej grupie.
Jak już wspominałam, w tym semestrze wybrałam zajęcia z czytania powieści „Dzieje Trzech Królestw”. Podjęłam taką decyzję między innymi dlatego, że to zupełnie inny typ zajęć, niż te, na które uczęszczałam do tej pory – nie ma czytania słówek, nie ma ćwiczeń gramatycznych, nie ma dyktand i kartkówek… stąd też byłam bardzo ciekawa, jak takie zajęcia wyglądają i uznałam, że z pewnością będzie to dla mnie coś nowego. A jednak nie! Gdy już się wszyscy sobie przedstawiliśmy i zabraliśmy się za czytanie wstępu książki, wszystko zaczęło mi się wydawać dziwnie znajome – rzędy znaków pisanych pionowo od prawej do lewej, pomiędzy nimi brak miejsca, by robić notatkę po polsku, czytanie po kolei zdań i tłumaczenie o co w nich chodzi… Taaaak… to przecież…. stara dobra lektura tekstów trudnych na sinologii! Z tą różnicą, że nikogo oprócz mnie nie interesuje, jak to przetłumaczyć na polski. Aż się mi się łezka w oku zakręciła, gdy pomyślałam o warszawskiej sinologii (tym bardziej, że lektura tekstów była dla mnie jednym ze „spoko” przedmiotów). Przeszła mi przez głowę szatańska myśl, że jak kiedyś przyjdzie mi pracować na sinologii (ha! ha! ha!), to będę męczyć studentów właśnie z „Dziejów Trzech Królestw”.
A po zajęciach i po wspólnym obiedzie z większością mojej grupy, wróciłam do szkoły na szóste piętro, by tam odebrać certyfikaty z egzaminu TOCFL (Test of Chinese as a Foreign Language). Teraz mogę w końcu mogę szpanować, bo wcześniej to miałam tylko wyniki na swoim koncie internetowym. 
Szpan

Resztę popołudnia spędziłam na uniwersytecie Shida, najpierw miałam zajęcia z pisania wypracowań podczas których męczyłyśmy moje CV i (wielce wzruszającą) historię trzech lat na sinologii), a następnie po raz kolejny wybrałam się na zajęcia z wymowy, gdzie akurat trafiłam na wystąpienia nauczycielek mających doświadczenie w nauczaniu obcokrajowców. Była mowa między innymi o tym, jakie błędy są charakterystyczne dla danych narodowości (o Polsce nie było), oraz o tym, jakimi sposobami te błędy ucznia poprawić. Przydatne!
A już na sam koniec dnia spotkałam się z Shannon – niech to, że dałam jej drewniane jajko wielkanocne, poświadczy jak dawno się nie widziałyśmy. No i taki to był początek tygodnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz