sobota, 29 czerwca 2013

Wielki konkurs języka chińskiego dla obcokrajowców

I już po konkursie. Zrobiono mi mnóstwo zdjęć, ale nie moim aparatem, także dużo zdjęć nie będzie.

Wstałam o 6, żeby o 7 wyjść na autobus i jeszcze po drodze zdążyć coś wydrukować. Z informacji w Mapach Google wynikało, że autobus będzie jechał ok. 45 min. na miejsce. Jechał 20 min. No ale nie szkodzi, przynajmniej miałam czas spokojnie przeżuć bułę.

Uczestnicy mieli się stawić o 8:10. Jak się można było spodziewać, nie wszyscy byli na czas i właściwie czekaliśmy do ok. 9 aż cokolwiek się zacznie dziać (po drodze przenosząc się z pokoju do pokoju). Z 22 zapowiedzianych uczestników przyszło 14. Niektórzy drugi raz, niektórzy obyci z tajwańską talent-sceną, a inni po prostu przyszli spróbować swoich sił. Pierwszą częścią konkursu było wejście do wielkiego pokoju i powiedzenie 4 zdań o sobie, m.in. co się zaprezentuje w części artystycznej. Postanowiłam, że może ostrzegę jurorów, żeby się spodziewali dziwnego guzhengu (bo wszystkim cały czas wmawiałam, że będę grać na guzhengu i nikt jakoś nie zapytał: "no dobrze, ale gdzie masz ten guzheng"?). Oczywiście zaraz po tym krótkim wywiadzie była sesja zdjęciowa i pokazywanie entuzjazmu, podczas gdy konkurs wciąż czekał na rozpoczęcie. Jednak byliśmy coraz bliżej, gdyż przyszedł czas losowania numerów. Uprzednio zostaliśmy poinstruowani (a trwało to chyba z 10 minut), jak się mamy przemieszczać, gdzie patrzeć, ile sekund trzymać numerek, jak długo okazywać entuzjazm... Ech... niby się spodziewałam, że to tak będzie wyglądało, a jednak muszę sobie westchnąć.
Wylosowałam nr 6, który później okazał się być numerem 9, ale ponieważ zostało już zarejestrowane, jak pokazuję 6 do kamery, to zostałam już jako szósty uczestnik, co właściwie urządzało i mnie i kolegę, z którym się miałam zamieniać.
Prowadząca, mówiąca rewelacyjnie po chińsku i do tego w połowie Polka
Okazało się też, że część przemówienia i część artystyczna nie będą rozdzielone. Każdy uczestnik wchodzi, robi wszystko, co ma zrobić, odpowiada na pytania jury i tyle go widzieli. A, oczywiście wszystko w formule talent show. Są światełka zapalane przez jurorów, jest rozmowa z uczestnikiem: "może w następnym roku", "czuję, że ci trochę zabrakło" itd, itp. Trzeba było dostać trzy światełka, by być branym pod uwagę w ostatecznej decyzji. Przede mną byli między innymi grający, śpiewający, rysujący (bardzo ładnie), deklamujący poezję... W końcu przyszła moja kolej. Z nerwów mocno się myliłam, ale mimo wszystko jurorzy złapali oba żarty, filary mojego występu - o moim przodku Konfucjuszu i o mojej fenomenalnej grze na guzhengu (w tle przygotowałam nawet moje plakaty z koncertów guzheng - żeby a) dodatkowo przerysować sytuację, b) w razie czego ratować sytuację, że tak naprawdę chciałam pokazać rysunki). Poprzedni uczestnicy dostawali od jurorów pytania o przysłowia, a mnie zapytano, kiedy mniej więcej żył Konfucjusz. Zapomniałam, jak się mówi przed naszą erą, więc rzuciłam nazwą epoki "Wiosen i Jesieni" i chyba mocno tym zaimponowałam jurorom (a  to przecież podstawy sinologa). Nie męczyli mnie długo, powiedzieli, że Konfucjusz byłby ze mnie dumny i dali mi trzy światełka.

Dowód otrzymania 3 gwiazdek
Koleżanka z Indii
Kolega z Belgii
Wszyscy wolontariusze przygotowujący konkurs
 Moi znajomi ze szkoły - kolega z Belgii i koleżanka z Indii też dostali trzy gwiazdki. W sumie osób z trzema gwiazdkami było 8 a miejsc do finału w Pekinie - 5 (dodam, że w innych strefach konkursowych, tzn. prowincjach chińskich, tylko pierwsze miejsce wygrywa, więc sądziłam, że tu też tak będzie). Po kolejnej sesji zdjęciowej na scenie, śpiewaniu i tańczeniu w czasie oczekiwania na jurorów, przyszedł pierwszy wynik - ogłoszenie osoby, która nie musi już przekonywać jurorów przez 30 sekund (następny etap) i od razu zostaje wybrana do finału. Nie powiem, żeby mnie zaskoczyło, że nagrodę otrzymał Marcus Bo. To występ  Marcusa w tajwańskim idolu sprzed dwóch lat :
 
Potem pozostała siódemka miała za zadanie przekonać jurorów. Postanowiłam dalej iść w wygłupy i dałam sędziom po banknocie 2000 NTD z notesu, a z tyłu napisałam przysłowie, żeby nawiązać do wcześniejszego etapu konkursu.
Po kolejnych wygłupach na scenie (kolega z Belgii już ledwo to wytrzymywał - poziom zażenowania sięgał zenitu), przyszły wyniki. I cóż, dostałam bilet do Pekinu! Wręczający mi go juror powiedział, że trzymał za mnie kciuki.
Finaliści i organizatorzy (strona chińska)
Finaliści i prowadząca
No i co? Wszyscy się cieszą, robimy zdjęcia. Później wielkie zebranie, co do kolejnego etapu. Żeby nie zapomnieć o załatwieniu wizy, że będzie to trwało 3 tygodnie (od 5 do 25 sierpnia), żeby mieć po dwa komplety tradycyjnych strojów ze swojego kraju, żeby się ładnie przygotować, żeby, żeby, żeby...
Pytam nieśmiało, czy mogę zrezygnować? Idę po najbardziej neutralnej ścieżce, czyli - mam kupiony bilet do domu, nie mogę go przebukować, oraz w szkole odbiorą mi stypendium. Wszyscy wielkie oczy, jak to zrezygnować!? I się zaczyna... Nie będę się tu teraz rozpisywać, jak ludzie są mili i próbują znaleźć rozwiązanie mojego problemu, żebym jednak mogła jechać. 
Tylko po prostu powiem Wam, dlaczego nie chcę jechać:
1) Nie czuję się dobrze w roli zwierzątka medialnego, i chociaż dalej sobie marzę o sławie, to jednak przemysł rozrywkowy nie jest dla mnie. A to czego doświadczyłam dzisiaj, to tylko przedsmak tego, co będzie w Pekinie.
2) Wystartowałam w konkursie, żeby się sprawdzić (przy okazji robiąc przysługę). Przygotowałam się do konkursu, bo tak już mam, że nie potrafię podjeść do takich spraw byle jak. I bardzo, naprawdę bardzo się cieszę, że moje wysiłki zostały docenione, że takie drobiazgi - jak papierowy guzheng, czy notes z obrazkami, który zrobiłam w ciągu dwóch godzin zyskały aprobatę. I to mi wystarczy, żeby mieć poczucie sukcesu, i żeby wiedzieć, że to że zbieram często jakieś głupoty, jak puste pudełka, woreczki, pałeczki jednorazowe i inne takie, a potem zdarza mi się znaleźć dla nich jakieś niekonwencjonalne rozwiązanie, jest doceniane.
3) Nie chcę skracać pobytu na Tajwanie :D
4) (nie mam tradycyjnego polskiego stroju)

Sprawa mojego dalszego udziału nie została jeszcze rozwiązana, ale myślę, że ruszy w poniedziałek. Tymczasem z każdym ze zwycięzców został jeszcze nakręcony 30 sekundowy filmik.
A, dodam, że wśród pozostałych zwycięzców są: wspomniany wcześniej piosenkarz; aktor wybierający się w przyszłym roku do Hollywood, wiecznie pozytywny chłopak z Iranu, który startował już w zeszłym roku; i koleżanka z Indii, marząca o wyjeździe do Pekinu. 
Filmiki z finalistami
A, jeszcze nazwa konkursu: 6. "Most do języka chińskiego" dla obcokrajowców w krajach chińśkojęzycznych. Wielki Konkurs Chińskiego 第六屆"漢語橋"在華留學生。漢語大賽

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz